Yep, nie należę do fałszywie skromnych ludzi i kiedy wiem, że zrobiłam kawał dobrej roboty, to jestem zadowolona i już. W drugim tygodniu zrobiłam wszystkie biegowe treningi. A właściwie wszystkie z zeszłotygodniowym wybieganiem włącznie.
1. PONIEDZIAŁEK - niedzielne długie wybieganie
Biegło się ciężko, bo to w końcu było pierwsze wybieganie od ponad miesiąca. Do tego słońce dało popalić i jakieś 10 km od domu skończyła mi się woda, więc wróciłam odwodniona jak rozjechana żaba. Ale bardzo dobrze, że nie pobiegłam w niedzielę, bo pogoda była naprrrawdę dobra! Oby więcej takich dni na jesień!
2. WTOREK - najzajebistsze, hardkorowe stabilki wszechczasów! Kiedy kończyłam, nie byłam w stanie zrobić półminutowego planka, bo tak mną trzepało, że nie było mowy o utrzymaniu prostych pleców. Jeaaa!
3. ŚRODA - bieg z narastającym tempem od ok. 5:50 do ok. 4:40 szybciej z każdym nowym kilometrem
Z tego, co pamiętam, biegło się raczej ciężkawo, bo się rozleniwiłam po całym dniu. Ale dałam radę :)
4. CZWARTEK - mordobicie 0,5 km/ 0,5 km. Kilometr rozgrzewki, a potem dziesięć powtórzeń.
Mała dziewczynka z grzybem. Miałam obowiązek dodać to zdjęcie. |
6. NIEDZIELA i super ekstra wybieganie z przygodami. Na endomondo aż musiałam przyznać biegowe nagrody:
1. NIESPODZIANKA BIEGU - super ekstra góra na 12 kilometrze po tym, jak źle skręciłam.2. TOWARZYSZ BIEGU - buziaki i serduszka lecą do chłopaka, z którym mijałam się na 11 i 20 kilometrze. Mam nadzieję, że nie było mu zbyt gorąco w grubej bluzie z kapturem.3. POMYSŁOWY DOBROMIR BIEGU - pani, która kilkami do nordic walkingu wytrwale dziurawiła ślimaki wzdłuż drogi4. OCHYDA BIEGU - banan, który się zmiażdżył i zaczął mi spływać po nodze. Nigdy nie próbujcie wciskać bananów w pasek do bidonu5. PIOSENKA BIEGU - gra mi w głowie odkąd dotarłam na szczyt. Ze względu na refren - http://youtu.be/RqU00XhhRfk
Faktycznie, wbiegnięcie na górę uznaję za najcenniejszy element treningu, było ciężko, satysfakcja gigantyczna i czuję się przygotowana na wszelkie niespodziewajki!
Wielką zagadką pozostaje, co stało się z brakującymi dwoma kilometrami. Po prostu ich zabrakło. |
Ałajć. Siedzę dziś do popołudnia z bandażem i smaruję smarowidłami poczynając od maści z kocim pazurem (czy tygrysim? a może niedźwiedzim? Cholera wie...) a na Ketonalach kończąc.
Jest pięknie, oby tak dalej!
Tydzień 3 będzie trochę luźniejszy, bez długiego wybiegania, bo w sobotę Krynica i Życiowa Dziesiątka!
Wiem, że nie mogę oczekiwać wyników, na które nie pracowałam, ale może uda się złamać 50 minut? Jeśli pogoda dopisze, zbiorę się do kupy i postawię wszystko na jedną kartę... Zobaczymy. Jeśli nie będzie życiowy, to żadna tragedia. Ale jeśli by się udało... Hm...
Łącznie z zabłąkanym zeszłotygodniowym wybieganiem ostatni tydzień sierpnia pyknął z 91,51 km biegania. Cooool!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Hej hej :) Pięknie dziękuję za każdy komentarzyk! Postaram się wpaść z rewizytą!