19 sie 2016

Wielka Wyprawa Biegowa. Rytro - Piwniczna Zdrój

Czasem, kiedy sama nie wiem, co w jakimś doświadczeniu podobało/nie podobało mi się najbardziej, próbuję streścić je w trzech punktach. Trzy rzeczy, które zapamiętam jako fajne i trzy, które były do kitu. Minimalizm jest dobry. Tak też zrobiłam teraz, siedząc przy biurku ze szklanką wody mineralnej i mocnym postanowieniem, że to właśnie dzisiaj napiszę opowieść o ostatniej wyprawie. Bo wszystko dookoła zdecydowało, że nie wypuści mnie na kolejną, dopóki nie wyrównam rachunków z poprzednią. A ja już tak bardzo chcę jechać w góry!
Dlatego kto ma ochotę poczytać o trzech rzeczach, dla których warto było mordować się na upale, niech czyta! Mam trzy plusy i dwa minusy. Trzeciego jakoś nie mogłam znaleźć.


15 lip 2016

Małga w kuchni. Odcinek 5 - Batonixy

Właśnie przed chwilą siedziałam i planowałam najbliższe dwa tygodnie, uwzględniając w planie to, co wrzucę na blogaska. Siedziałam, siedziałam i zdałam sobie sprawę z tego, że, wbrew temu, co mi się wydawało, nigdy nie wrzuciłam tu przepisu na batonixy. I aż zadrżałam z oburzenia.
Okej, pewnie wzruszacie teraz ramionami, myśląc: "I co z tego?" A to, że zrozumiecie dramatyczne skutki i okropieństwo tego niedopatrzenia dopiero wtedy, kiedy sami spróbujecie batonixów. Więc lepiej zróbcie je albo zgłoście się do mnie, kiedy akurat będę miała zrobioną nową partię. Wtedy będę mogła się ukorzyć i żałować za popełniony błąd.

5 lip 2016

Wielka Pętla Małgowa

Jest taka trasa, która pokonuje mnie za każdym razem, kiedy się za nią zabieram. Every. Fuckin'. Time. Nieważne, jak dobry mam dzień, są górki, na które nie potrafię wbiec za jednym zamachem i muszę sama przed sobą udawać, że zauważyłam coś, czemu koniecznie muszę zrobić zdjęcie. Z tym na szczęście nie ma problemu, bo widoki po drodze są niczego sobie.
Tak się składa, że akurat kilka dni temu wybrałam się na bieganie po Wielkiej Pętli Małgowej (podobieństwo do Wielkiej Pętli Bieszczadzkiej nieprzypadkowe), która, rzecz jasna, jak zwykle skopała mi tyłek. Odrobiłam lekcję pokory, a przy okazji zdałam sobie sprawę z tego, że dysponuję kilkoma miłymi zdjęciami zrobionymi w kryzysowych momentach wszystkich pór roku. No dobra. Może nie wszystkie są kryzysowe, ale wszystkie zrobione na trasie, z którą łączy mnie największa love-hate relationship na świecie.
Dzisiaj właśnie o tym.

Grudzień.

1 lip 2016

I got lost on the way but i'm a supergirl. Lipiec będzie dobry

Przeglądałam ostatnio blogaska i stwierdziłam, że od jakiegoś czasu przestał być moim blogaskiem i pewnie dlatego wcale nie chciało mi się nic wiele pisać. Moje wesołe tekściki o dziwnych wydarzeniach zostały wyparte przez wydumane mądrości, maczetowość jakoś przepadła. 
Nie napisałam przecież ani słowa o zegarku, o którym marzyłam jeszcze zanim wyszedł na rynek, a kupiłam go jeszcze wiosną. Nie zapisałam, co lubię robić na siłowni, a co sprawia, że czuję się szybsza. Nie zamieniłam w słowa swoich planów. 


Nie ma co, zatęskniło mi się troszkę za opowieściami o tym, co akurat robię, do których mogę wracać po roku i stwierdzać "No, Małga, starałaś się"(albo "No nieźle to *#&$(@). No ale. Jak mam za rok wrócić do czegoś, czego tu nie ma?
I tu wkrada się moja najważniejsza myśl - czemu by nie zacząć znów zarzucać was historyjkami o machających mi konduktorach?

And then she'd say: It's OK, I got lost on the way 
But I'm a Supergirl and Supergirls don't cry. 
Dlatego dzisiaj wklepię tutaj swoje postanowienie. Takie na serio, bo jak już je tutaj wrzucę, to będę musiała go przestrzegać. 

8 cze 2016

Maj pod lupą

Rzadko się zdarza, żebym przez dłuższy czas regularnie podsumowywała miesiące. Po części dlatego, że w momencie, kiedy kończy się miesiąc, doskonale wiem, jak było, co osiągnęłam, a co zawaliłam. Zwyczajnie nie potrzebuję dodatkowych podsumowań.
Ale ten maj był dla mnie szczególny. Nie dlatego, że pobiłam jakieś szalone rekordy, ale dlatego, że w maju czułam się "silna". Bez względu na to, jak zrozumiecie to pojęcie, na pewno tak właśnie się czułam.

Dalej profesjonalnie zajmuję się wypełnianiem okienek.

15 maj 2016

Cracovia Maraton 2016, czyli magia kibicowania!

Często w trakcie meczów piłki nożnej słyszymy ten totalnie oklepany frazes, że kibice są dwunastym zawodnikiem w drużynie. Do biegania też się to da dopasować. I oto: w 2016 roku Cracovia Maraton ukończyło 5548 zawodników plus reszta, która zamiast nóg ćwiczyła ręce i gardła. W tym Małga i Iwona.
Brawa dla wszystkich, którzy dokarmiają ducha sportu!



11 maj 2016

Czego nikt mi nie powiedział, zanim pobiegłam swój pierwszy maraton?


Wielkie odliczanie trwa!

Zostało raptem kilka dni do super pięknej niedzieli, kiedy dziesiątki osób będą płakać z powodu zablokowanych ulic, ale ich łzami nikt nie będzie się przejmował. Dlaczego? Bo oto tego dnia popłynie morze o wiele cenniejszych łez. Takich jakby ciut bardziej szczęśliwych. Oczywiście po tym, jak skończy się rzeka przekleństw i innych brzydkich słów kierowanych w stronę wmordewindu nad Wisłą.
TAK! To już! To w tę niedzielę! Cracovia Maraton! Numer piętnaście!

źródło: krakow.sport.pl

27 kwi 2016

Poranne inspiracje, czyli wszystkie drogi prowadzą do Rzymu

Dzisiaj będzie króciuteńko i treściwie (yayyyy!), a minitekścik będzie dotyczył motywacji. A właściwie tego, że sposobów na zmotywowanie się do działania jest tyle, ile ludzi i każdy powinien poświęcić chwilkę, żeby znaleźć swój. Unikatowy. Najfajniejszy. Skrojony na miarę.
Zapraszam na studium przypadku morning girls - Iwony i Małgi.

9 kwi 2016

Co się da zrobić z Małgi?

W ciągu ostatnich miesięcy jest mnie tu tak mało, że aż mi wstyd. Że aż czasami zastanawiałam się, czy w imię przyzwoitości nie powinnam skasować bloga i udawać, że nigdy nic nie zaszło, nigdy mnie tu nie było i w ogóle nic nic. Ale nie mogę, bo jest tutaj zbyt wiele postów, które, choć pozornie nic nie znaczą, są dla mnie super ważne i lubię do nich czasem wracać.
Jednak właśnie zamknęłam piąty tydzień zbierania się do kupy i stwierdziłam, że skoro zaczynam ładnie biegać, to może i z blogaskiem dam radę dojść do porządku. To takie ziarenko ekshibicjonizmu, które tkwi w każdym człowieku i czasem daje o sobie znać. Musiałam wrócić, żeby móc kolekcjonować wspomnienia.
Tak na dobry start postanowiłam dać znak życia, napisać, co robię, żeby pewnego pięknego dnia osiągnąć szczyt swoich możliwości. Bo właśnie rozpoczęłam proces doprowadzania Małgi do stanu używalności. Do dzieła.


2 sty 2016

Wielka Wyprawa Biegowa. Nowy Sącz Jamnica - Ptaszkowa

Nie wiem, czy też tak macie, ale mi zawsze najciężej jest rozpocząć tekst. Czasem może leżeć sobie miesiącami, napisany, prawie że gotowy, ale bez pierwszych linijek, które są przecież tak bardzo ważne. Tym razem wiem jednak, od czego powinnam zacząć moją opowieść. Od tego, że strasznie lubię jeździć pociągami, ale zawsze w momencie, kiedy pociąg zbliża się do stacji docelowej, śmiertelnie się denerwuję. To taka chwila, kiedy wcale nie jestem już pewna, czy wszystko zabrałam, z uporem maniaka raz za razem upewniam się, że bateria w telefonie jest naładowana. Kilka minut dziwnego połączenia strachu i ekscytacji. 
Takie zdenerwowanie oznacza chyba, że jest we mnie jeszcze odrobina zdrowego rozsądku, więc staram się je akceptować i traktować jak coś normalnego. W końcu za każdym razem, kiedy mi towarzyszy, mam przed sobą kilkugodzinną przygodę.
Tak też było we wtorek. 


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...