16 paź 2014

Kwa. Odwiedziny w krainie śliczności

Nie wiesz, jak bardzo ci tego brakowało, dopóki znów tego nie poczujesz.

Usiądźcie na chwilkę.
Zamknijcie oczy i odprężcie się.
Wyobraźcie sobie najprzyjemniejszą rzecz, którą przeżyliście w tym tygodniu.

Potem pomnóżcie ją przez piętnaście, a poczujecie to, co ja wczoraj, kiedy po raz pierwszy po maratonie poszłam biegać.
Tak się śmiesznie poskładało, że minęło pół miesiąca, odkąd jestem w Krakowie, a (łącznie ze wczorajszym) biegałam tu dwa razy. Dwa. Pierwszy raz miał miejsce dwa dni przed maratonem, więc grzecznie przedreptałam chodnikiem do sklepu i z powrotem, żałując, że nie mogę pozwolić sobie na ani odrobinę szaleństwa.

Naprawdę bardzo przestawić się z tego na chodnik przy ulicy.


Wczoraj nie byłam ograniczona wizją maratonu i wszystkich złych rzeczy, które mogą się wydarzyć, więc wyprułam po południu prosto w szczere pole, tam, gdzie czuję się najlepiej. Do "lasu". Do moich kaczek, o których mogę opowiadać tygodniami, bo towarzyszyły mi w najprzyjemniejszych wiosennych treningach godziny piątej. Małga - Tarzan.
A, myślę, że dobrze byłoby wyjaśnić jedną w sumie ważną rzecz. Pod zagadkowym określeniem moje kaczki kryją się ukryte za lasem jeziorka, w okolicy których ludzie jeżdżą na koniach. Nie wiem, co to za miejsce i czy mogę tam być, co tylko dodaje smaku przygody każdej wyprawie. Odkryłam je minionej wiosny, kiedy w wodzie kąpały się miliony kaczek, a w czasie mroźnych poranków po tafli jeziora ślizgały się mgły. I od tej pory to moje ulubione biegowe miejsce. Muszę jeszcze troszkę pobłądzić, a może uda mi się skonstruować dziesięciokilometrową trasę uwzględniającą kaczki i prowadzącą w około 70% po naturalnym terenie. Asfalt fe. Asfalt jest winny większości kontuzji, bo jest płaski, nie wymaga równomiernej pracy mięśni, a w dodatku jest twardy.

Kolejna rzecz, którą możecie sobie tylko wyobrazić, bo zaczęła mi umierać bateria w telefonie i nie dało się zrobić  zdjęć: ścieżka, żółto czerwone liście, zachód słońca, a w radiu (często biegam z RMF Classic, taka ze mnie kulturalna bestyja) grają muzykę z Gladiatora. I od szczęścia aż robi się gęsto.

Jesień jest naprawdę piękna, przynajmniej dopóki nie zrobi się obłędnie zimno i mokro.
Mam nadzieję, że też korzystacie z tego, co w tym roku dostaliśmy od pogody!

Tak było w marcu

Nieco mniej fajne jest to, że wróciłam z bolącymi mięśniami gdzieś tam biodro-pachwino-coś. Ajdonoł, ajdonoł. Sypię się.

4 komentarze:

  1. no, a ja często się przy rmf classic uczę ;) takie jesteśmy! jak tam noga bejbe? pozdro o 6:35, spadam na kije.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna okolica !
    Inaczej biega się poza miastem, jakże piękne okolice można dzięki temu poznać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A najlepsze jest to, że, tak naprawdę, jeśli się dobrze poszuka, nie trzeba wybierać się w bardzo daleką podróż, żeby dotrzeć w ładne miesjca!

      Usuń
  3. Piękne widoki. :)
    Ja biegam w mieście i niestety takich widoków nie miewam.. :<

    OdpowiedzUsuń

Hej hej :) Pięknie dziękuję za każdy komentarzyk! Postaram się wpaść z rewizytą!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...