18 mar 2015

Jak bardzo bieganie nas zmienia

W wielu miejscach można przeczytać o tym, jak zbawienny wpływ na ludzkie ciało ma bieganie ("Ale nie boisz się, że zniszczysz sobie kolana???"). Wzmacnia, odchudza, daje w prezencie piękny poślad. To na plus. Są też ludzie, którzy koncentrują się tylko i wyłącznie na tym, że łydki nie mieszczą się w skinidżinsach, a od spodenek robi się nieciekawa opalenizna. Tak pięknie się różnimy, a jednak mamy coś wspólnego. Mogę się założyć, że każdy, kto lubi sobie czasem pośmigać, odkrywa, że bieganie wpływa nie tylko na to, jak wyglądamy. Przezwaja też mózg. Bardzo. 
W ostatnich dniach jakoś się tak złożyło, że dużo myślałam o tym, jak bardzo zaczęłam się różnić od wielu moich znajomych. A doszło to do tego stopnia, że ze względu na totalnie odmienny styl życia z kilkoma osobami straciłam kontakt niemalże zupełnie. 
Z tych rozmyślań powstał taki oto post. Wymienię wam kilka rzeczy, które zauważyłam, a wy dajcie znać, czy się ze mną zgadzacie, okej?

obrazek z kampanii Adidasa z kiedyś-tam, y'know

PO PIERWSZE - UCZY SZACUNKU DO WŁASNEGO CIAŁA
To chyba najbardziej rzuca mi się w oczy, kiedy mam kontakt z biegającymi ludźmi. Słyszę (i sama czasem rzucam) teksty w stylu "O matko, ale przytyłam. Mam dwanaście brzuchów", ale takie słowa nigdy nie oznaczają, że następnego dnia zacznie się głodówkę, żeby w ciągu tygodnia stracić trzy kilo i dwa lata zdrowia. Kiedy odkrywa się, do czego jest zdolne ludzkie ciało, że potrafi robić rzeczy, które są super, nie da się go nienawidzić. Można nie czuć się w nim super pewnie, można chcieć, żeby wyglądało trochę chociaż inaczej, ale przestaje się toczyć z nim walkę. Bo z czasem rozumiemy, że jeśli wpadnie nam do głowo, żeby walczyć i nienawidzić siebie, to bez względu na to, jakie efekty osiągniemy, jesteśmy na przegranej pozycji.

PO DRUGIE - ZMIENIA SPOSÓB POJMOWANIA WOLNOŚCI

Ta zmiana szczególnie skłoniła mnie do napisania postu. Anegdotka: na zajęciach ze szwedzkiego graliśmy w super intensywnie edukacyjną grę, w której trzeba było odpowiadać na wylosowane pytania, a reszta uczestników musiała zadać jakieś dodatkowe pytanie. Ja miałam wymyślić, kim chciałabym być, gdybym miała być jakąś sławną osobą. Bez chwili zastanowienia stwierdziłam, że Emelie Forsberg. Rzecz dla mnie oczywista. Zaraz jednak padło pytanie, którego wtedy totalnie nie zrozumiałam - czy nie wolałabym być kimś pięknym, sławnym i bogatym, na przykład aktorką.
Nie. Co więcej, w tamtej chwili nie potrafiłam wyobrazić sobie (okej, dalej nie potrafię, pewnie dlatego wtedy zachowałam się trochę, jakbym nic nie rozumiała), żebym mogła chcieć być kimś, kto musi codziennie pięknie się malować, bo w drodze do warzywniaka może trafić na stado fotografów. Taka wizja tak bardzo odbiega od mojego poczucia wolności i szczęścia, że w ogóle jest czymś abstrakcyjnym.
Co innego wygodny plecaczek do biegania, dzień w górach i jeżyny.

PO TRZECIE - REORGANIZUJE FINANSOWE PRIORYTETY

Tu będzie krótko.
"Słyszałaś, że w Lidlu są rzeczy do biegania?"



PO CZWARTE - ZMNIEJSZA WRAŻLIWOŚĆ NA RZECZY, KTÓRE POWSZECHNIE UZNAWANE SĄ ZA FUJ

Trochę o tym pisałam już tutaj: Bieganie jest takie ładne!
Ktoś ochlastał cię mieszanką potu i wody, którą wylał sobie właśnie na głowę? Przez przypadek cię osmarkał? Twoje nogi lepią się od dziesiątek rozdeptanych i rozgrzanych na asfalcie bananów?
Trudno. Biegniesz dalej.
Ktoś wymiotuje na trasie albo za metą?
Trudno. Biedny człowiek.
Kapie ci z brody albo twoja twarz zamieniła się w kopalnię soli?
Będzie nieprzyjemnie, jak dostanie się do oczu. Trudno.
A co, jeśli ktoś zabierze na zawody niewypróbowany wcześniej żel? A jak będzie się bardzo chciało sikać gdzieś w połowie drogi miedzy polami? Obtarcia? Bąble na stopach? Czarne paznokcie? A jak się wpadnie w błoto? Rozdepcze żabę?
Trudno.

PO PIĄTE - OSWAJA Z BÓLEM
To można powiedzieć chyba o każdym sporcie, który wymaga ruchu i intensywnej pracy mięśni. Historia z życia Małgi: mamy na mieszkaniu dwie biegaczki i dwie piłkarki ręczne. W zamrażarce trzymamy lód, a w szufladach Bengaya, bandaże i maści przeciwzapalne. Biegamy z zakwasami, chodzimy po schodach z różnymi bolącymi częściami ciała i trzymamy się dzielnie. Nie płaczemy za bardzo z powodu czegoś, co w ciągu tygodnia się naprawi.
Dowód numer dwa: człowiek kupuje sobie rolkę do masażu. Przy pierwszym użyciu przekleństwa słychać w promieniu dwóch kilometrów. Dwa miesiące później ten sam człowiek roluje i czyta gazetę równocześnie.

PO SZÓSTE - UCZY SZTUKI ORGANIZACJI CZASU I JEDZONKA (też)

Co się robi w niedzielny wieczór? Planuje się posiłki na tydzień, żeby wiedzieć, co kupić do jedzenia.
Co się robi wieczorem? Ustawia się na blacie rzeczy, które rano chce się wrzucić do omleta albo przygotowuje jedzenie do pudełka, bo następny dzień spędzi się poza domem.
Co się robi dwa tygodnie po najważniejszym starcie w sezonie? Rozpisuje się nowy plan treningowy.
Co zawsze ma się w torebce? Kalendarz.
Jeśli można powiedzieć, że jest coś, czego  każdy, kto zaczyna biegać trochę bardziej na serio, z pewnością się nauczy, to na pewno chodzi o umiejętność gospodarowania czasem. Kombinowanie, wielozadaniowość i wciskanie treningów w absurdalne pory w ciągu dnia staje się z normą.


PO SIÓDME - ROZSZERZA PRZESTRZEŃ OSOBISTĄ

Wszyscy twierdzą, że przestrzeń, w której powinni się znajdować ludzie, z którymi mamy kontakt na co dzień, rozciąga się od 1 do około 3 metrów od nas. Bliżej mogą podchodzić tylko bliskie osoby.
Ale słowo honoru. Kiedy wraca się do domu po ciężkim treningu, po jakichś interwałach albo miliardzie podbiegów i stoi się w kolejce do kasy, bo zapomniało się wcześniej kupić bułkę na kolację, to przestrzeń osobista zdecydowanie się rozszerza. I nagle odczuwa się jakąś dziwną agresję w stosunku do faceta, który stoi za nami i stoi zdecydowanie zbyt blisko.
Wrrrrr! Ble! Idź sobie!


Z tym oswajaniem z bólem to chyba nie do końca prawda. Jakaś płaczliwa i rozdrażniona jestem, kiedy muszę odpuścić bieganie, bo coś boli za bardzo.

19 komentarzy:

  1. Podpisuje sie pod wszystkim. Szczególnie pod tym dotyczącym zakupów. Idziemy na zakupy? Jasne ! A coś konkretnego? Jasne spodenki do biegania , sznurówki no cokolwiek :D Jedyne co bym dodała...To to że rozmowy idą innym torem. Cokolwiek ktokolwiek nie powie. I tak na bank wtrąci się coś o bieganiu. Taki już biegacza urok :P Jedynie 7 jest mi odległe. Nie zaznałam. Wszystko przede mną :) przecież ja dopiero zaczynam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To "cokolwiek" to chyba słowo - klucz odwiedzin w sklepie sportowym, haha :D

      Usuń
  2. każda praca jaką wykonujemy nad sobą nas zmienia, wiem to po sobie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze powiedziane! Bo w sumie po to właśnie są wszystkie wysiłki i wyrzeczenia - żeby zmieniać.

      Usuń
  3. Szacunek zdecydowanie, myślę też, że ogólna akceptacja i dystans. Ból.. Zalezy jaki, po ostatniej kontuzji wolę odpuścić niż się z bólem oswoić. Organizacja? Wielkie TAK! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dystansu do siebie najlepiej uczą zdjęcia z biegów :D

      Usuń
    2. Zdjęcia z biegu to już inna bajka... :D

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. No i jeszcze uczy dystansu do życia i do siebie :)

    I jeszcze pytanko: Czy byłaś 2 tygodnie temu w czwartek w Lidlu na Bronowicach Małych, kiedy były właśnie rzeczy do biegania?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, byłam! Jakoś około 11 z przyjaciółką :D Mijałyśmy się?

      Usuń
    2. Kurcze, a jednak to Ty byłaś ;D Zastanawiałam się czy krzyczeć do Ciebie, ale stwierdziłam, że narobię wiochy, bo nie byłam do końca pewna :)

      Usuń
  6. punkt pierwszy się zgadza. punkt czwarty dotyczył mnie od zawsze, piąty w sumie też. a przy szóstym doszłam do wniosku, że za mało się staram i nie traktuję biegania tak poważnie jak powinnam (i stąd pewnie nie do końca powalające wyniki). nie ma planu treningowego ani nawet zeszytu gdzie zapisywałabym przyszłe starty. a w kwestii jedzenia to czasami aż mi wstyd. oczywiście już po fakcie. zawsze po fakcie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieee, nie powinnaś chyba takich wniosków wysuwać, bo to musiałoby znaczyć, że ja jestem jakimś profesjonalnym punktem odniesienia, haha :D
      Może ten punkt za bardzo oparłam na swoich doświadczeniach - mieszkam poza domem, gotuję tylko dla siebie, więc sama muszę planować jedzenie tak, żebym nie chodziła głodna i żeby nic się nie marnowało (a poza tym próbuję przestać być czekoladowym potworem).

      Usuń
  7. hahah numer 3 skąd ja to znam ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tworzymy taką sportową wspólnotę doświadczeń, hahaha :D

      Usuń
    2. Hehee dokładnie a info o nowej kolekcji Lidl Biedra błyskawicznie pojawia się na blogach, Facebookach i Insta ;-)

      Usuń
  8. Podpisuję się pod wszystkim. ;) Ale dodałabym jeszcze, że człowiek się robi bardziej wyluzowany i spokojniejszy. Potrafi się te stresy po prostu wybiegać. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Uczy nas pokory. To chyba bardzo ważny punkt. :)
    Jestem zdania, że jak nie wychodzi - to trzeba ciągle próbować. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetna bandamka :)
    Pozdrawiam, fit-healthylife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Hej hej :) Pięknie dziękuję za każdy komentarzyk! Postaram się wpaść z rewizytą!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...