28 gru 2015

Po co są Wielkie Wyprawy Biegowe - zapraszam na chwile do głowy, czujcie się jak w domu

Strasznie się wczoraj  nastawiłam na Wyprawę Biegową. Miałam dzisiaj spędzić cudowny dzień wśród otaczających Nowy Sącz górek. Spakowałam plecak, ustawiłam budzik, nawet nie mogłam spać, tak bardzo czekałam na poranek. Iiiii, doczekałam się. Tuż przed tym, jak miałam wychodzić z domu, zaczął się Armageddon. Ulewa. Wichura. Zostałam w domu.
Żeby choć trochę osłodzić sobie największe-rozczarowanie-tego-grudnia, postanowiłam wytłumaczyć wam, po co w ogóle są biegowe opowieści Małgi i czemu to wszystko służy. Zobaczcie, jakie dzikie dziecko pisze tego bloga, a zaczniecie drżeć na myśl o maczetach :D




Otóż, nie wolno dać się zwieść pozorom. Jestem oswojona.
Oswojona do bólu od poniedziałku do piątku jeżdżę tramwajami, patrzę w okno, jem warzywa na patelnię i piję kawę, żeby sprawiać pozory istoty żywej. Czasem się zaśmieję, czasem popłaczę, opowiem jakiś żart i w zasadzie jest w porządku. Podziwiam pomysłowe graffiti na ścieżkach, którymi biegam. Mam kilka ładnych koszulek i biegowych rajtek supermana, które nie nadążają dobrze wyschnąć, a już trzeba prać je od nowa, bo zaliczyły trening. Raz na ruski rok wybieram się na zawody, żeby pobiec w tłumie innych biegaczy. Kiedy mam wolny czas, piszę genialne teksty na bloga albo grzebię w jego html-u, żeby później płakać, że wszystko zepsułam. Zdarza się. Prowadzę całkiem zwyczajne życie, wyglądam zupełnie normalnie, można by pomyśleć, że  jestem wcieleniem przeciętności.


Do czasu.
Tak naprawdę nie potrzeba wiele, żeby wszystko legło w gruzach. Głupi detal potrafi przekreślić tygodnie żmudnego oswajania. Czasem wystarczy dostrzeżone kątem oka zdjęcie, zmiana tapety na telefonie. artykuł gdzieś w odmętach internetów. Innym razem filmik na youtube, jakiś dokument lub piosenka, która "się kojarzy", post na instagramie Emelie Forsberg i od razu wiem, że jestem stracona.
Mrożone truskawki, które w normalnych sytuacjach ratują mnie w kryzysach, zaczynają smakować wiórami, powietrze śmierdzi smogiem jak-nie-wiem-co, tynki budynków wzdłuż trasy tramwaju okazują się pokryte paskudnym brudem. I nie mogę wytrzymać, muszę uciec.
W tygodniu chronię się w polach, które obiegłam już mniej więcej pięćset razy i znam je do tego stopnia, że wiem, po której stronie zakrętu biec, żeby się nie poślizgnąć. Czasem na weekend albo święta jadę do domu, na wieś, gdzie przez chwilę oddycham powietrzem i ścigam się z sarnami. Na godzinkę, może dwie zapominam o zasadach, interwałach, łączeniu kolorów ubrań. międzyczasach, celach i biegnę prosto przed siebie.
Zdarza się jednak, że niespodziewanie pojawiają się fajniejsze pomysły. Takie, które nie ograniczają się do półśrodków, szybkiego zduszenia głodu przestrzeni. Pojawiają się plany na Przygody. Wielkie Wyprawy Biegowe. Wyzwania.



Wtedy ogarniam mapy, zgrywam transport, kombinuję, pewnego dnia wstaję w środku nocy i wybywam. Wypadam na wolność, śmigam między gałązkami, głaszcząc po drodze wierzby płaczące, uzupełniam węgle przy krzakach jeżyn, brnę pod górę, zapadając się w błoto. Śmieję się, oglądam biedronki, skaczę po kamieniach i dzieją się ze mną inne straszne rzeczy, o których może poświadczyć Kasia (KLIKSY), z którą odkrywałyśmy Ojców. A co najważniejsze, robię to dla siebie, żeby gromadzić dobre wspomnienia. Nie ścigam się z nikim, nikt nie może pozbawić mnie radości, twierdząc, że zbyt wolno biegnę pod górę, bo nie ma pojęcia, że po drodze minęłam najpiękniejszą panoramę całego świata, która aż zatrzymała mnie w pół kroku (chyba że zrobiłam zdjęcie, wtedy wszyscy wiedzą). Jestem wolna absolutnie. 
Wyruszam na Wyprawę, pokonuję tyle kilometrów, na ile wystarcza mi czasu, odchamiam się, uspokajam, oddycham kilka razy, po czym wsiadam do pociągu i wracam do życia z nową siłą schowaną gdzieś pod kurtką. Dzięki niej znów jestem kuloodporna, mogę odkrywać ukryte pod warstwą pyłu płaskorzeźby na budynkach wzdłuż trasy, którą jeździ tramwaj. I bazie, które pomyliły pory roku i zamechaciły się obok wejścia do bloku. Mogę wtedy biegać z maczetą, terroryzować niewinnych przechodniów zajmujących całą szerokość chodnika.

zdjęcie wypożyczone od Kasi
Kilka osób zdążyło mnie już zapytać, czy nie boję się sama wyruszać w nieznane, plątać się samotnie po lasach. Za każdym razem powtarzam tę samą rzecz - nie za bardzo. Na dobrą sprawę wychowałam się na brzegu lasu i od dzieciństwa wiem, że w przeciwieństwie do ludzi, ze strony lasu i zwierząt nic mi nie grozi. Jeśli zachowam ostrożność, uszanuję to, co mnie otacza i nie będę się pakować w groźne sytuacje, ofkors. Nie boję się tego, co przede mną. Staram się być przygotowana na najgorszego pecha, który, wiadomo, może się przydarzyć, bez względu na to, jak bardzo ostrożnym się jest. Usiłuję myśleć trzeźwo i przewidywać skutki tego, co robię. Zostawiam w domu informację o tym, gdzie i mniej więcej w jakich godzinach powinnam być (Oglądaliście 127 godzin? No właśnie...). Za każdym razem mam przygotowaną mapę i naładowany telefon w kieszeni. Mama zawsze mówi mi, żebym uważała, więc mam dodatkową tarczę przeciw złym wydarzeniom.
No i ufam, że jeśli zaginę, to ktoś ruszy moimi śladami. 
(Na przykład wy! Pomyślcie, jaka to by była przygoda, gdybym zaginęła, a wszyscy, którzy przeczytają ten post, wybrali się na wspólne odkrywanie nieznanych terenów i ewentualnie szukanie Małgi, tak przy okazji. To by dopiero było!

I to tyle na dziś! Wierzę, że jutro uda mi się podbić Sącz. Gdyby ktoś miał fajne pomysły na Wielkie Wyprawy Biegowe, to dajcie znać! Gdyby ktoś miał ochotę na wspólną wyprawę, to tym bardziej piszcie!
Trzymajcie kciuki, żeby jutro żabami z nieba nie waliło i pozdrawiam,
Małga!

9 komentarzy:

  1. Świetne są te Twoje wyprawy, aż sama mam na coś takiego ochotę, jednak wciąż ją odkładam w czasie, bo to pogoda, bo to czas, bo to treningi, bo to coś tam.. :D Trzymam kciuki za jutrzejszą pogodę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak jest, trzeba się trzymać tego, co uważa się za ważniejsze.
      Ale jakbyś kiedyś gdzieś się chciała wybrać, to daj znać :D Kilka godzin "w górach" i nie trzeba robić podbiegów do końca życia!

      Usuń
  2. Potwierdzam, jesteś szalona :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Odważna jesteś! Serio! :)

    WSZYSTKIEGO CO NAJLEPSZE W NOWYM 2016 ROKU!!! SAMYCH SPEŁNIEŃ I ZDROWIA CI ŻYCZĘ :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale zazdroszczę Ci takich wypraw! :D

    Szczęśliwego Nowego Roku! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Super pomysł z tymi wyprawami. Ja każdy trening wykonuję właśnie nieopodal lasów i pól. Cenię sobie takie otoczenie. Mniej samochodów i ludzi. Często mijam stadninę, zatrzymam się by posłuchać szumu wiatru lub spojrzeć na Beskidy gdzieś w oddali :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super post. :-) Przepiękne zdjęcia. :-)

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie: http://www.fitnesswomen.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny post i świetne zdjęcia :D

    OdpowiedzUsuń

Hej hej :) Pięknie dziękuję za każdy komentarzyk! Postaram się wpaść z rewizytą!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...