15 paź 2015

Przestań szukać motywacji. Po prostu rusz tyłek!

Zimno, wieje, pada, mróz, ble, wszystko ble! A myśl, że trzeba jeszcze pójść pobiegać, to już w ogóle dramat. Nie bez powodu wielu biegaczy rezygnuje z trenowania właśnie w okresie jesienno-zimowym. Wszystkie złe rzeczy, które zupełnie nagle pojawiają się na ziemi i w powietrzu skutecznie odstraszają nieco mniej zapalonych amatorów sportu. Ci, którzy zostają na polu walki są skazani na niekończące się wewnętrzne bitwy i wewnętrzne rozdarcie między ciepłą herbatką i telewizorkiem a mokrym obrzydliwstwem na zewnątrz.
W chwilach, kiedy robi się ciężko, trzeba działać szybko. Nie ma co szukać inspiracji, bo w sumie ciężko znaleźć przekonywujące argumenty za tym, żeby wyjść, zmoknąć i wrócić, jeśli trening można przełożyć na inny dzień. Trzeba działać, a w dzisiejszym tekście, który paradoksalnie dostanie tag "motywacja" opowiem wam o trzech sposobach, które stosuję, kiedy jest mi smutno, źle, nie potrafię wygonić się z domu i nie pomaga świadomość tego, że mam plan, który trzeba zrealizować.





NIE ZOSTAWIAJ SOBIE WYBORU   Absurdalnie drastyczny i niehumanitarny sposób, który nagminnie stosuję. Majstersztyk szantażu i ludzkiej podłości. Masz zaplanowany trening, a okazuje się, że w ciągu dnia nie będzie czasu, wieczór zajęty i musisz pobiegać wcześnie rano? Zrób tak, żeby nie mieć nic sensownego na śniadanie i trzeba było zahaczyć o sklep, wracając z treningu. Trudniej wybrać w budziku opcję drzemki, jeśli jest się świadomym, że ta drzemka będzie oznaczała brak śniadania. Nie wiem, jak dla was, dla mnie opcja głodnego poranka jest tak straszniejsza, niż bieganie w zimnie i smutku, więc wstaję i lecę na trening w podskokach.

NIE MYŚL - DZIAŁAJ   To chyba najprostsze (a równocześnie najtrudniejsze) rozwiązanie. Jeśli chce się mieć pewność, że nie ulegnie się wewnętrznemu leniowi, to nie wolno pozwolić mu dojść do głosu. Nie bez powodu jakiś czas temu w internetach furrorę robiły memy w stylu "Biegam z samego rana, zanim mój mózg zorientuje się, co jest grane" (to przykład bardzo zręcznego tłumaczenia, fyi).
Osobiście często mam wielki problem z tym niedobrym głosem, które usilnie próbuje zatrzymać mnie w domu, a w dodatku ma dziwny talent do wymyślania przeszkód. Jakby tego mało, to im gorsza pogoda, tym bardziej przekonywujący się robi ten wredny głosik sabotażysta.
Na szczęście czasem udaje się go wyłączyć, trzeba tylko przypomnieć sobie ostatni raz, kiedy się zawiodło. Kiedy przez niepotrzebne kombinowanie wypadło się z rytmu, zmarnowało trening albo zaniedbało ogólnorozwojówkę. Zazwyczaj takie sytuacje kończą się poczuciem rozczarowania albo, jeśli powtarzają się często, sprawiają, że coś zaczyna boleć. (Czy to aby znowu nie przypomina jakiejś szalonej formy szantażu emocjonalnego?)
Zdecydowanie lepiej od czasu do czasu zamienić się w bezmyślną maszynkę i wziąć się do roboty.

ZROZUM, ŻE NIE JESTEŚ SAM/SAMA   Tak jak w High School Musicalu - We're all in this together (TU należy tego teraz posłuchać). Każdemu ma gorsze dni, każdemu czasem się nie chce. I to wcale nie znaczy, że jeśli się nie chce, to to oznacza, że nie kocha się tego, co się robi. Jeśli wejdziecie na facebooka, a wcześniej polubiliście strony wielu biegaczy, to całkiem możliwe, że zasypie was grad uśmiechniętych twarzy, tekstów o tym, jakie wspaniałe jest życie po dziennej dawce tlenu. Zamiast koncentrować się na tych uśmiechach i heheszkach, skupiam się na słowie - kluczu "po". Zazwyczaj to "po" zaczyna się już w połowie pierwszego kilometra, kiedy okazuje się, że nawet w deszczu biega się całkiem przyjemnie, a do tego spojrzenia przechodniów i podziw w ich oczach wynagradzają wszelkie niewygody.
W razie czego, jeśli kiedyś będzie wam bardzo źle, możecie do mnie napisać. Wywalę was na trening raz dwa. Bo wiecie, bieganie z maczetą polega na tym, że nie poddaje się bez walki :)


Do dzieła!
A jakie sposoby na rozruszanie czterech liter stosujecie?

7 komentarzy:

  1. ah no tak w takie dni trzeba wyłączyć mózg i po prostu biegać "bezmyślnie" :D

    OdpowiedzUsuń
  2. motywacja jest wazna ale nastawienie do treningu ważniejsze a więc pokonujemy lenia i do bojuu

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazwyczaj stosuję punkt numer dwa - nie myśl, tylko rób. W sensie, że "weź się ubierz, a jak się już ubrałaś w biegowe ciuchy, to bez sensu jest nie pójść biegać". A potem to już tylko czekam na powrót do domu i uczucie, że wykonałam dobrą robotę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak mam!
      Ale muszę przyznać, że raz się ubrałam i... nie poszłam biegać. Po prostu się nie dało.

      Usuń
  4. Czasem leń przemawia za nas i wtedy jest zimno, ponuro, mokro, deszczowo, pochmurnie, za ciepło, za słonecznie.. Taka specyfika ludzkości. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny wpis, choć ja nigdy nie miałam z tym problemu! Zawsze bardziej lubiłam biegać w sezonie jesienno-zimowym. Pamiętam, że nawet 15 stopniowe mrozy nie były dla mnie przeszkodą! Świątek piątek czy niedziela, po śniegu, po wodzie to dobiero jest frajda! A nie tam latem, kiedy pot sie leje i wszystko cię swędzi :P

    OdpowiedzUsuń
  6. No tak, trening sam się nie zrobi ;) Ja również miewam chwile zwątpienia. Czasami zmieniam bieganie na ćwiczenia w domu. Jednak wiem, że im dłużej się zastanawiam nad wyjściem na trening tym bardziej mi się nie chce. Dlatego nie ma co rozmyślać, tylko ubrać buty i wyjść z domu :)

    OdpowiedzUsuń

Hej hej :) Pięknie dziękuję za każdy komentarzyk! Postaram się wpaść z rewizytą!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...