Tak to właśnie widzę. (źródło: popculturecrunch.com) |
Jako że w ciągu jednego dnia, kiedy wróciłam do domu, zdążyłam załapać się na dwa kleszcze, postanowiłam przypomnieć sobie (i wam, jeśli macie ochotę przypominać sobie takie rzeczy) kilka dobrych zwyczajów, które pomogą uniknąć tego stresującego momentu, kiedy odkrywa się, że Obcy ma trochę zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością.
Prawda jest taka, że z kleszczami jest nieco podobnie, jak z komarami - są ludzie, których nigdy żaden nie ugryzie, a inni przyciągają je jak magnesy. Co więcej, coraz więcej źródeł podaje, że jedzenie witaminy B wcale nie pomaga, bo o wszystkim decydują nasze geny. Znowu. Jakby już wystarczająco dużo nie napsuły. Co można zrobić?
Najprostsze i najmniej atrakcyjne wyjście - unikać dżungli
Taka jest prawda. Żeby zminimalizować ryzyko powrotu do domu z wątpliwym towarzystwem najlepiej unikać środowisk, w których kleszcze dobrze się czują. Mowa oczywiście o lasach, łąkach, terenach rolniczych, okolicach jezior. Czyli właściwie najlepiej trzymać się miasta, ewentualnie poboczy dróg i starać się trzymać z daleka od zacienionych zagajników. Problem w tym, że to właśnie w takich miejscach latem i jesienią jest najlepiej. Strasznie ciężko jest z nich zrezygnować, kiedy akurat ma się możliwość zrobienia lekkiego i miłego treningu na łonie natury, pozbierania grzybów czy wybrania się na zwykły, leniwy spacerek. Dlatego lepiej rozważyć inne opcje.
Dobre wyjście - utrudnić robotę ......... (tu wpisać brzydkie słowo)
Gdybyście zobaczyli Małgę biegnącą lasem albo polami, z pewnością zwrócilibyście uwagę na jedyny w swoim rodzaju rytuał - otrzepuje się, obłapia łydki, robi dziwne skłony, nie wiadomo, czy dzwonić już po policję, czy jeszcze poczekać. A Małga po prostu sprawdza, czy nic po niej nie idzie.Pilnowanie własnego bezpieczeństwa w czasie biegu to jedna sprawa. Drugą jest odpowiedni strój.
W terenie warto mieć styl i ubrać się w najbardziej trendsetterskie, obcisłe biegowe rajtuzki i dopasowaną koszulkę, pod które nic się nie wciśnie. A co, niech bażanty i sarenki zobaczą, co jest teraz modne!
I czapeczka. Czapeczkę trzeba mieć zawsze.
Ostateczne wyjście - zatruć cały świat
Kiedy kleszczowa histeria osiąga skrajnie wysoki poziom, pozostaje tylko jedno rozwiązanie - chemia w najczystszej postaci. Jedni wybierają OFF, inni Brosy, a czasem trzeba sięgnąć po Ultrathon. Śmierdzi to wszystko okropnie, a jeszcze bardziej zastanawia, z jakich trucizn składają się dostępne w sklepach repelenty i jaka ilość tego syfu wsiąka w nas przez skórę, kiedy się pocimy.Ale cel zostaje osiągnięty.
źródło: advbox.pl |
Na sam koniec, kiedy już zastosowało się wszystkie możliwe środki ochrony i tak może się okazać, że polegliśmy na polu bitwy. Wtedy trzeba zagryźć zęby, pozbyć się ......... (tu wpisać brzydkie słowo) i dalej robić swoje. Do następnego razu.
A co wy robicie, żeby śmigać bez obaw przed kleszczami? Jakieś sprawdzone metody? Dobre rady? A może w ogóle się nie przejmujecie?
Prawda jest jednak taka, że w sumie na kleszcze rady nie ma. Chyba, że się siedzi w domu :) Nawet w przydomowym ogródku można je spotkać :) Mnie kleszcze jakoś unikają, chodziłam na jagody w tym roku i żadnego nie przyniosłam :)
OdpowiedzUsuńmnie się kleszcze w sumie nie chwytają. w całym moim życiu może z 5 miałam (z czego jednego w tym roku ;)), więc jakoś specjalnie się nie przejmuję. kąpię się i podziwiam swoje piękne biegowe ciało. zazwyczaj pasażerów na gapę na nim nie ma.
OdpowiedzUsuńMoże to dziwne, ale ja nigdy kleszcza nie widziałem na żywo. Gdyby nie wujek google pewnie nawet nie wiedziałbym jak wygląda taki kleszcz. Chyba nie mam w sobie tego magnetyzmu, który przyciąga ........ (tu wpisać brzydkie słowo) :)
OdpowiedzUsuńZawsze się otrzepuje, tak na wszelki wypadek :)
OdpowiedzUsuńJeszcze kleszcza nie złapałam, ale mój pies miał ich już kilka.
OdpowiedzUsuńProblem kleszczy nie jest mi obcy, bo mam psa. W zeszłym roku na jego grzbiecie dwa się w domu znalazły (Fuj!). Psa regularnie odkleszczamy, a ja sama unikam wszelkich łąk i lasów. Zresztą całkiem niedawno stałam się dla końskich much celem ataku. Polała się krew (niestety moja), a ugryzienia jeszcze z miesiąc swędziały!
OdpowiedzUsuńNienawidzę tego cholerstwa. Moje ogoniaste non stop przynosiły zanim zaczęłam stosować na nich szampon z trawą cytrynową.
OdpowiedzUsuń