Ale póki co to jest ostatnia chwila, żeby spojrzeć wstecz i zrobić kolekcję wspomnień z tych wakacji.
LIPIEC!
Ten lipiec (chociaż sierpień w sumie też) wszyscy będziemy pamiętać jako najgorętsze lato od długiego czasu. Mi będzie się kojarzył nieco inaczej i mega niejednoznacznie. Po pierwsze - 9 lipca, w urodziny obroniłam się (wciąż nie odebrałam dyplomu...) i dokładnie od tego dnia rozpoczęła się teksańska masakra piłą mechaniczną, która przekreśliła całą moją jesień i wszystkie piękne plany.
Szpilki, których nie nosiłam przez dwa lata i kostka brukowa wokół krakowskiego rynku zafundowały mi niezapomnianą rozrywkę w postaci zmasakrowanego rozcięgna, potem doszły do tego jeszcze piszczele, które zdecydowały, że lepiej biegało im się po miękkim. Posypało się wszystko.
Byłoby całkiem źle, gdyby nie kilka miłych wspomnień: treningi z morderczymi przewyższeniami (pogórze, pogórze) o zachodzie słońca, pierwsze kilometry przebiegnięte z pieseczkiem (więcej ich nie było, bo jakoś tak wyszło), zabawne wyścigi z burzami, które czasem wygrywałam, a czasem wracałam princiorem w strugach deszczu i - przede wszystkim - planowanie Wielkiej Wyprawy Biegowej.
SIERPIEŃ!
Sierpień w trzech wspomnieniach? 1) Wielka Wyprawa Biegowa 2) najgorszy start życia 3) obcięłam włosy
Jeśli chodzi o Wielką Wyprawę Biegową, to troszkę o niej opowiedziałam (TUTAJ). Było naprawdę pięknie. Co prawda w planach miałam dwa tego typu wypady, do tej pory mam na pulpicie mapę "Nowy Sącz - przygoda", ale na nią jeszcze przyjdzie czas.
Jeśli chodzi o najgorszy start życia, to ten mało zaszczytny tytuł przysługuje połówce w Wierzchosławicach. To był dla mnie tak bardzo nieszczęśliwy bieg, że do tej pory w ogóle nie mam ochoty go wspominać. Było gorąco, wykończyły mnie skurcze, do mety dotarłam ponad piętnaście minut później, niż planowałam.
Jeśli chodzi o obcięte włosy, to cóż. Obcięłam i już :D To, co obcięłam, wysłałam do ludzi, którzy robią peruki dla ludzi chorych na raka. A co. Ktoś zamiast martwić się swoim zdrowiem rozerwie się i pomęczy się ze złośliwymi, nieposłusznymi włosami. Jeśli planujecie poważne cięcie - też tak zróbcie, może dzięki temu ktoś będzie troszkę szczęśliwszy w swoim nieszczęściu!
WRZESIEŃ!
To był dobry miesiąc. Zaliczyłam dwutygodniową totalną przerwę od biegania, żeby piszczele łaskawie raczyły stulić wredne pyski i przestały pyskować, bo już kończyła mi się do nich cierpliwość. W tym czasie na chwilę zmieniłam się w koczowniczego turystę i z przyjaciółką obeszłyśmy wszystko możliwe dookoła Ustrzyk Górnych. Tak hardkorowo, nosząc wszystko, co potrzebne do życia na plecach i śpiąc w różnych miejscach. To był najmocniejszy trening nóg i pleców, jaki w życiu zaliczyłam, a dodatkowo termiczny rollercoaster :D
Jakimś dziwnym trafem, po dwóch miesiącach niebiegania udało mi się zaliczyć dwa pudła - raz indywidualnie na I Półmaratonie Ziemi Brzeskiej (no dobra, ekstremalnej konkurencji tam nie miałam), a drugi raz w sztafecie w trakcie PKO Biego Charytatywnego w Krakowie. Szaleństwo!
Co w nowym roku?
Bardzo mocno wierzę w to, że jeśli będę ciężko pracować i nie stanie się nic złego w stylu lipcowo-sierpniowych przygód, uda mi się przygotować do wiosny tak, jak bym chciała. Jest wiele rzeczy, które muszę zmienić, ogarnąć się po tak długim czasie nicnierobienia i przeć przed siebie. I taki jest właśnie plan - ogarniać, nie opuszczać treningów i więcej czasu poświęcać blogaskowi, bo konkretnie go zaniedbałam. Ale tak już jest - kiedy nie biegam, wcale nie mam serca do pisania o bieganiu, bo jest mi smutno i źle.Mam nadzieje, że ten post oznacza powrót do świata żywych! (musi, bo jeśli na wiosnę nie pobiegnę maratonu, to mi serce pęknie na amen) Wiedząc, że w październiku mogę nie mieć czasu na dwa dni z matematyką, zawczasu stworzyłam bazę planu treningowego, wszystko gotowe, cele siedzą w głowie, nie pozostaje nic, tylko działać!
No i na taki post czekałam! Fajnie, że wracasz do treningów! Brakowało mi Twoich aktywności zarówno na endo jak i na blogu! :D
OdpowiedzUsuńJeej, dzięki :) Dobrze czytać was z powrotem!
UsuńMałgaaaa pisz więcej, bo uwielbiam Cie czytać :)
OdpowiedzUsuńDzięki! Razem mamy teraz etap powrotu, będzie fajnie!
UsuńTeż się cieszyłam z nadchodzącego roku akademickiego, ale po trzech dniach już chcę wrócić przynajmniej do wolnego września. :D
OdpowiedzUsuńNawet mnie nie strasz! Zaczynam dopiero w poniedziałek i póki co jeszcze jestem na etapie grzecznego zainteresowania i lekutkiej ekscytacji.
UsuńBiegniesz w Cracovii?
OdpowiedzUsuńTak! Ty też?
UsuńTak :) Tylko coś kolano się psuje, więc chucham, dmucham i lezę po życióweczkę ;)
UsuńBędę kibicować (gdzieś z tyłu) :D
UsuńIle gruszek :) <3
OdpowiedzUsuńNa szczęście podzieliłam się z rodziną i nie zeżarłam ich sama (chociaż kiedyś można by tak...)
UsuńJa też muszę się jakoś wziąć za siebie. Nowa praca, stres i ta jesienna pogoda. Ale będzie dobrze. Pozdro!
OdpowiedzUsuńŻycie takie jest, że weryfikuje nasze plany i postanowienia. Widzę, że się nie poddałaś i walczyłaś. Przez to wrzesień z takimi sukcesami! Lubię czytać twojego bloga, więc mam nadzieje, że wpisów będzie więcej ;)!
OdpowiedzUsuńpowodzenia i ambitnych planów na nowy rok :)
OdpowiedzUsuńJa miałam przerwę od biegania przez cały sierpień i wrzesień. Niestety moja forma bardzo na tym straciła i do teraz muszę to odrabiać. Mam nadzieję, że niedługo wrócę do normalnego stanu, bo od listopada zaczynam serię jesienno-zimowych biegów ;)
OdpowiedzUsuń