Czasem, kiedy sama nie wiem, co w jakimś doświadczeniu podobało/nie podobało mi się najbardziej, próbuję streścić je w trzech punktach. Trzy rzeczy, które zapamiętam jako fajne i trzy, które były do kitu. Minimalizm jest dobry. Tak też zrobiłam teraz, siedząc przy biurku ze szklanką wody mineralnej i mocnym postanowieniem, że to właśnie dzisiaj napiszę opowieść o ostatniej wyprawie. Bo wszystko dookoła zdecydowało, że nie wypuści mnie na kolejną, dopóki nie wyrównam rachunków z poprzednią. A ja już tak bardzo chcę jechać w góry!
Dlatego kto ma ochotę poczytać o trzech rzeczach, dla których warto było mordować się na upale, niech czyta! Mam trzy plusy i dwa minusy. Trzeciego jakoś nie mogłam znaleźć.